Chyba każda z nas, ma takie dni, kiedy
wszystko jest jakby "nie tak". A to we własnej skórze się
nie czujemy. A to nastrój nie taki. I co wtedy? Rozum podpowiada,
żeby najlepiej przespać ten dzień. Ale nie oszukujmy się... kto w
dzisiejszych czasach może sobie na to pozwolić. Człowiek przy
chorobie nie ma jak porządnie wypocząć, a co dopiero "taki
tam zły nastrój". Praca, dom, rodzina. Obowiązki same się
nie wypełnią :)
I co teraz? No właśnie. Teraz to ja
chciałabym się z Wami podzielić moimi sposobami na to, aby tego
typu dni stały się chociaż odrobinę bardziej znośne. Jeśli
jesteście ciekawe, zapraszam do czytania :)
Nie ma co ukrywać – jeśli człowiek
ma zły dzień, to ostatnią rzeczą
jakiej potrzebuje jest wygląd
odzwierciedlający jego stan. Tak. Jeśli masz zły humor, źle się
czujesz, dopadła Cię migrena, cokolwiek. Przywdziejesz dresik
(wersja domowa), odpuścisz makijaż i uwierz, patrząc na siebie w
lustrze zaczniesz się czuć jeszcze gorzej. Ale! Przy tym wszystkim
należy pamiętać o umiarze. To nie czas na eksperymenty :)
#1 Rozświetlający makijaż. Ale hola,
dziewczyny. Nie mówię tu o tonie rozświetlacza, błyszczących
cieniach do powiek i błyszczyku mieniącym się we wszystkich
kolorach tęczy. Chodzi tu po prostu o delikatnie rozświetlający
podkład. Przebijają się spod niego piegi czy inne zmiany na
skórze? Nie ma problemu. To nawet lepiej. Chodziło przecież o to,
aby delikatnie wyrównać koloryt, nadać świeżości i
młodzieńczego wyglądu. Maska na twarzy nie jest wskazana.
2# Na moich ustach w takie dni zawsze
ląduje wazelina. Nie mam ochoty się martwić czy pomadka aby na
pewno się nie rozmazała, albo np nie odbiła się na zębach. Do
tego ma świetne właściwości pielęgnacyjne, więc pozwoli nam
przygotować usta na kolejny – miejmy nadzieję - już lepszy dzień
;)
3# Kolejnym niezastąpionym kosmetykiem
kolorowym jest róż do policzków. Najlepiej jakiś w brzoskwiniowym
kolorze. Ultra świeżo i młodzieńczo. Bronzery i konturowanie w
tym przypadku odpadają.
Jeśli chodzi o całą resztę
makijażu, to pozostaje mi już tylko korektor pod oczy, kredka do
brwi i tusz do rzęs. Et voila.
4# Pozakosmetycznym niezbędnikiem są
okulary przeciwsłoneczne (oczywiście jak jestem na zewnątrz, w
biurze raczej nie noszę :P). Im ciemniejsze szkła tym lepiej. Po co
wszyscy mają podziwiać moje sińce pod oczami, czy zbyt mętny
wzrok?
5# Włosy związane w kucyk! HIT.
Podobnie jak przy pomadce. Po co mam się martwić, że tu coś
odstaje, tam coś się nie układa. Odrobina suchego szamponu, żeby
dodać objętości, uczesać, związać. Gotowe. Wiatr, deszcz, upał.
Nic mi nie jest straszne, bo wszystko się trzyma w miejscu, nic się
nie puszy i nie grzeje mnie dodatkowo w szyję :)
6# Jasna góra od stroju. Koniecznie.
Nic tak nie ożywi buzi jak np. Biała koszula czy t-shirt.
7# Wygodny i sprawdzony strój. Nie ma
co kombinować w takie dni, bo zamiast czuć się swobodnie, będziemy
się martwić czy wszystko jest ok. Zapominam o szpilkach. Zamieniam
je na mokasyny, baleriny, płaskie botki – wszystko w zależności od
pory roku i tego, gdzie muszę być.
8# Zadbane paznokcie. Zawsze.
Niezależnie od tego jak się czujemy. U mnie manicure hybrydowy to
absolutny mus.
9# Banan. Moja ulubiona przekąska w te
gorsze jak i lepsze dni. Zawiera w sobie tryptofan, który w
organizmie przetwarzany jest w serotoninę – hormon szczęścia.
Czyli jak znalazł. Oprócz tego jest bogaty w witaminy i składniki
mineralne m.in. Potas, którego niedobór może powodować bóle
głowy ;)
Ok, to by było na tyle w temacie moich
"ulepszaczy". A jakie są Wasze metody na to aby przetrwać
gorsze dni? Koniecznie się pochwalcie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz