Czas urlopów zbliża się wielkimi
krokami. W tym roku nasz wybór padł na Italię. Już na początku
czerwca lecimy na 3 dni do Mediolanu, a później przenosimy się na
Sardynię. Powodów dla których wybieramy się właśnie w tym
terminie, jest kilka. Po pierwsze. Sezon się jeszcze na dobre nie
rozkręcił, więc liczymy na mniejsze oblężenie. Po drugie.
Podróżować będziemy z dziesięciomiesięcznym dzieckiem, więc
ważna jest dla nas pogoda – żeby nie było zbyt upalnie. Po
trzecie – w sierpniu już czas wracać do pracy. Koniec laby :)
To będzie dla nas pierwsza podróż z
Leną, dlatego przygotowania do niej zaczynamy zdecydowanie
wcześniej. Wolałabym uniknąć sytuacji, w której robimy wszystko
na ostatnią minutę, a później wychodzi z tego klapa. Chcecie
wiedzieć w jaki sposób się organizujemy?To przejdźmy do rzeczy!
To robimy minimum 4 miesiące
wcześniej. Chcemy się zapoznać ze wszystkim, co dane miejsce może
nam zaoferować. Kiedy już się rozeznaliśmy:
- Rezerwujemy bilety. Zazwyczaj udaje się kupić je w naprawdę dobrych cenach.
- Szukamy lokum. Tutaj zwracamy uwagę na opinie w internecie, odległość od miejsc, w które chcemy się udać. I oczywiście standard, który ma nam odpowiadać.
- Rezerwujemy samochód – z tym jest trochę zabawy. Firmy wypożyczające auta mają czasami kosmiczne wymagania. W każdym razie jak się dobrze poszuka, to wszystko można. :)
#Listy
I nie mówię tu o listach wysyłanych
do znajomych, z gorącymi pozdrowieniami ;) Chodzi oczywiście o "to
do". Uwielbiam je robić dlatego, że na spokojnie mogę ustalić
co konkretnie będę potrzebowała, oraz co ewentualnie może mi się
przydać w razie W (a że nasze walizki i możliwości transportu są
ograniczone, daje mi to duże poczucie komfortu).
U mnie podzielone są na kilka
kategorii:
- Moje ubrania i dodatki. Ale nie są to jakoś losowo wrzucane rzeczy. Są one podobierane tak, że każda bluzka będzie mogła stworzyć zestaw z każda parą spodni, spodenek czy spódnic. Buty będą pasować do każdego elementu (lub ich większości). Podobnie z całą resztą dodatków. Wszystko musi być spójne. :)
- Co założe w dniu podróży. Chcę mieć pewność, że nic mnie nie zaskoczy. Taki przykład. Ubieram się raczej lekko, bo upał. Wsiadam do samolotu, lecimy i nagle czuję uderzający chłód. A bluzy czy kurtki brak... Z tą listą nie muszę się o to martwić :) Przewidziałam w niej przecież coś cieplejszego. A w dniu wyjazdu po prostu odhaczam kolejne elementy i nie ma stania przy szafie.
- Podobną listę mam dla Leny – z tą różnicą, że jest tam wszystko co muszę dla niej mieć w czasie podróży. Jedzonko, sprawy higieniczne, ubranie na zmianę.
- Kosmetyki. Wypunktowane i odhaczane przy pakowaniu. Nie ma problemu, że nie zabrałam szczoteczki do zębów, ale mam za to 3 kremy na dzień.
- Moja torba. Nie ta podręczna, ale torebka – chociaż w moim przypadku będzie to plecaczek. Po prostu wygodniej, bo się nie martwię, że tu coś zjeżdża, tam coś spada. Same najpotrzebniejsze rzeczy typu dokumenty, chusteczki higieniczne, notatki czy kalendarz.
- Co i gdzie chcemy zwiedzić.
- I ostatnia, najdłuższa. To jest misz – masz, który jest niezbędny. Leki czy suplementy, pielęgnacja dla dziecka, gadżety, różne akcesoria. Z tym, że wszystko wyszczególnione. Np. Leki: przeciwgorączkowe, krople na żołądek, elektrolity itd. Akcesoria dla dziecka: butelki, termometr, dmuchane zabawki. Itd, itd...
#Przydatne w podróży
- Pieluchomajtki. Normalnie Lena używa zwykłych pieluszek, ale w podróży wydaje mi się to być niewykonalne. Przewinięcie dziecka, które się już sporo porusza jest nie lada wyzwaniem w domu, a co dopiero gdzieś poza nim. A tak to tylko 3 ruchy i gotowe. Nie trzeba się męczyć z zapięciem, a później martwić czy w tym pośpiechu za ciasno się tego nie zrobiło.
- Środki higieniczne w wersji mini. Szczególnie w bagażu podręcznym. Po co mi paczka 180 chusteczek nawilżanych. To tylko waży, zajmuje miejsce a później ręce.
- Żel antybakteryjny. Nie zawsze jest możliwość umycia rąk, a niestety środki transportu są siedliskiem bakterii. Przy dziecku jest to szczególnie ważne.
- Przekąski.
- Coś do poczytania czy obejrzenia.
- Odpowiedni strój. U mnie to zawsze są buty sportowe, bluza i wygodne spodnie.
#Przydatne na miejscu
- Dobrze przygotowana apteczka!!! Nie ma chyba nic bardziej stresującego, niż szukanie sklepu w obcym mieście bedąc pod presją. U mnie nie może zabraknąć plastrów, chusteczek antybakteryjnych, bandaża, tabletek przeciwbólowych/przeciwgorączkowych/przeciwbiegunkowych, wapna, elektrolitów, kropli na żołądek, środka odkażającego, probiotyków, maści na ukąszenia i kropli do oczu. Lista może i jest długa, ale te rzeczy są na tyle małe, że naprawdę warto je spakować.
- Kremy z filtrami. Dziewczyny! Dbajmy o nasze zdrowie i skórę. Piękny wygląd to nie tylko makijaż, ale odpowiednia pielęgnacja!
- Namiot na plażę, żeby dziecko mogło się ukryć przed słońcem.
- Dmuchane gadżety do wody.
- Mleko modyfikowane. To zabieramy od nas. O ile słoiczki z jedzeniem czy kaszki można kupić na miejscu, tak z mlekiem wolimy nie ryzykować. Wiemy, które odpowiada naszemu dziecku i przy tym lepiej pozostać.
- Nakrycia głowy.
- Kosmetyki w wersji mini. Na wyjazdy zawsze decyduję się na szampon 2w1. Przez dwa tygodnie nic się włosom złego nie stanie, a trochę miejsca zaoszczędzimy. Naturalne mydło. Waży nic i tyle też zajmuje miejsca. Do tego jest na tyle uniwersalne, że mogą się nim myć wszyscy i wszystko – tak, mam na myśli pranie!
- Maseczki do twarzy w płachcie. Tych zabieram kilka. Uważam, że na wyjazdach sprawdzają się lepiej niż kremy. Są lekkie, dają długotrwały efekt i nie zajmują tyle miejsca.
Uf, tym sposobem dotrwaliśmy do końca.
Oczywiście nie wymieniłam tutaj wszystkiego co zamierzamy zabrać,
bo nie to było celem tego wpisu. Chciałam Was nakierować jak to
wygląda u nas i może nawet zainspirować? Dajcie znać :)
Uwielbiam robić listy wszystkiego przed wyjazdem :D
OdpowiedzUsuń